Młoda nauczycielka odzywa się do dzieci w sposób dalece niewłaściwy.
Demoniczna wychowawczyni, która straszy maluchy przywiązaniem do stołu. Za krzywo narysowany szlaczek, czy też odezwanie się w niewłaściwym momencie grozi zaklejeniem buzi taśmą i … robi to!
Od dwóch dni w mediach aż huczy. Internetowe fora grzeją się od ilości komentarzy pełnych nienawiści, obelg pod adresem nauczycielki. Nic dziwnego. Trudno pogodzić się z faktem, że tacy ludzie pracują jako pedagodzy. Z drugiej jednak strony, zamiast tylko zionąć nienawiścią, może warto zastanowić nad przyczyną tego agresywnego zachowania. Zachowanie kobiety jest jednoznacznie naganne i bardzo dobrze, że w porę zostało ujawnione, ale wyjdźmy na chwilę poza napiętnowanie nauczycielki. To, co się stało, jest skutkiem, efektem ubocznym …. no właśnie czego?
Do Rzecznika Praw Dziecka trafia coraz więcej skarg na agresywne zachowanie nauczycieli. Czy to oznacza, że dzieci w szkole przestają być bezpieczne? Instytut Psychologii na Uniwersytecie Łódzkim podaje, że 12 – 25% uczniów gimnazjów zostało chociaż raz potraktowane agresywnie przez nauczyciela.
Od osoby pracującej z dziećmi wymaga się cierpliwości, empatii, zrozumienia i przed wszystkim umiejętności radzenia sobie z emocjami. Szkoła to nie jest miejsce, gdzie można wyładować swą złość po porannej kłótni z mężem, czy też dać upust nerwom po otrzymaniu mandatu za złe parkowanie.
Jakie są najczęstsze przyczyny wyżywania się na uczniach?
Po pierwsze problemy w domu, które przenosimy na grunt szkoły. Zamknięcie domowych drzwi, powinno być równoznaczne z pozostawieniem tam spraw prywatnych, które w żaden sposób nie powinny absorbować nas w pracy, tym bardziej wyznaczać naszego stanu emocjonalnego. Do tego dochodzą problemy w pracy, bo kto ich nie ma? A to niezadowolony rodzic, upierdliwy dyrektor, czy też zachowanie Janka, który burzliwie przechodzi okres dojrzewania.
Bywa też, że to elementy charakterologiczne w głównej mierze determinują nasze działanie. Może to być niska samoocena, brak odporności na sytuacje trudne, konfliktowość.
Czy to możliwe, że dyrektorzy nie wiedzą
co dzieje się z nauczycielami i jak traktują swoich uczniów?
Jednym z czynników ryzyka może być, jak najbardziej, brak superwizji. Jest duża grupa uczniów, która na agresję nauczyciela reaguje: agresją, rozmową z rodzicem, pedagogiem szkolnym czy też innym nauczycielem. Są też tacy, którzy nie wiedzą, że mają prawo protestować, którzy bojąc się nauczycieli, nikogo o tym nie informują.
Przemoc stosowana przez nauczycieli
Bez wahania możemy powiedzieć, że w polskiej szkole nie bije się uczniów. Szczęśliwie, daleko za nami czasy, kiedy to za najdrobniejszą niesubordynację dostawało się „linijką po łapach”. Niestety agresja nie znikła. Przemoc stosowana przez nauczycieli jest najczęściej przemocą psychiczną. Składa się na nią między innymi wyżywanie się poprzez krzyk, obrażanie, krytykowanie, ośmieszanie, czyli krótko mówiąc brak poszanowania godności uczniów. Nikt nie ma prawa krzyczeć na nikogo bez powodu, co dopiero pedagog, który potrafi poniżyć twierdzeniem, że uczeń jest „śmieciem”. No właśnie „pedagog”. Może dobrym pomysłem jest, by w programie studiów pedagogicznych umieścić zajęcia, które uczyłyby sposobów radzenia sobie ze stresem i napięciami w pracy? A może ludzie pracujący w szkole powinni przechodzić specjalne testy psychologiczne? Może wówczas udałoby się uniknąć niewłaściwych osób na niewłaściwym miejscu. To z całą pewnością niełatwy zawód, który powinny wykonywać osoby o odpowiednich predyspozycjach, które jeśli nie kochają, to przynajmniej lubią dzieci. To zawód, w którym łatwo o wypalenie.
Dlaczego zawód nauczyciela tak szybko wypala?
Według Bogusława Śliwerskiego i innych pedagogów samo wejście w zawód nauczyciele już skazuje człowieka na porażkę. Jakie są przyczyny? Stałe napięcie nerwowe, stresujące poczucie odpowiedzialności za zdrowie i bezpieczeństwo podopiecznych, niski statut społeczny, niskie pobory, kiepskie warunki pracy tzn. marne pomoce dydaktyczne, brak własnego nauczycielskiego biurka. Może nie do końca musimy się zgodzić z tym pesymistycznym stwierdzeniem eksperta, ale z pewnością przyznamy, że trudno być dziś nauczycielem, bo to już nie XIX wiek, kiedy stosunki w szkole określał model mistrz i uczeń, kiedy uczeń musiał siedzieć cicho i słuchać bez słowa wykładu nauczyciela.
Partnerskie stosunki na linii nauczyciel – uczeń, czy to możliwe?
Od nauczycieli wymagamy dzisiaj wiele. Oddajemy pod ich opiekę dzieci. Wydaje nam się, że mamy prawo rozliczać ich za to, ile punktów nasze dzieci zdobywają na testach i egzaminach, jakie dostają oceny. Szkoła bywa też obarczana winą za błędy wychowawcze czy też agresję wśród nastolatków. Niesłusznie. Przecież pomiędzy szkołą (nauczycielem), a uczniem jest jeszcze jedno ważne ogniwo- rodzice. Dzisiaj aspiracją jest wypracowanie stosunków partnerskich, a w takich relacjach trudno jest określić granice i właśnie wytyczenie tych granic jest najważniejszym zadaniem szkoły i nauczycieli. Bo dobry nauczyciel to ten, który przekazuje wiedzę, z którym można pogadać o grach, książkach, gadżetach elektronicznych czy też ubraniach i kosmetykach. Wypracowując sobie zaufanie ucznia, zyskujemy jego szacunek i odwrotnie. Osiągnięcie tego wymaga bycia prawdziwym pedagogiem, z zamiłowania, powołania, zwijcie to jak chcecie… należy po prostu mieć serce do dzieci.